25 lutego Sejm RP przyjął ustawę o zniesieniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców, w której umożliwił przekształcanie się spółdzielni w spółki. Jest to kolejne narzędzie sprzyjające regresowi spółdzielczości w Polsce - pisze Piotr Frączak, publicysta portalu ekonomiaspoleczna.pl .
Od lat mamy do czynienia z wyraźnym regresem spółdzielczości w Polsce, którego przyczyną jest niesprzyjające otoczenie prawno-społeczne. Szczególną rolę pełniła tu tzw. specustawa (czyli ustawy z dnia 20 stycznia 1990 r. o zmianach w organizacji i działalności spółdzielczości). Miesięcznik „Domy Spółdzielcze" w 2007 roku tak opisywał jej wpływ na spółdzielczość: „likwidacja centralnych związków spółdzielczych następowała w momencie, gdy utraciły one już, w wyniku uprzednich regulacji prawnych, uprawnienia władcze w stosunku do spółdzielni (...) W ten sposób 'przetrącono kręgosłup' spółdzielczości, utraciła ona możliwość organizowania obrony własnych interesów. Pozwoliło to w następnych fazach 'zabrać się' za rozmontowywanie i działalność destrukcyjną w samych spółdzielniach".
Patrząc na problem stanowienia prawa z punktu widzenia innego niż spółdzielczy, trzeba powiedzieć, że zmiany prawne były konieczne. Niestety w większości przypadków zastosowano metodę wylewania dziecka z kąpielą. Można jednak zaryzykować hipotezę, że złe warunki funkcjonowania spółdzielczości po 1989 roku nie wynikają jedynie z niechętnego nastawienia elit politycznych i przeważającej części opinii publicznej do samej idei spółdzielczości, ale w jakiejś części także z braku zdecydowanych działań naprawczych wewnątrz ruchu spółdzielczego, co czasem uzasadniało radykalne działania legislacyjne - lub było do nich pretekstem.
To ewidentny dowód słabość ruchu spółdzielczego, którego potencjał zdaje się ogromny. Brak w nim jednak ducha przedwojennej spółdzielczości, ideowego zaangażowania, poczucia wspólnoty. Można by powiedzieć, że tylko na gruzach starej spółdzielczości może wyrosnąć nowy ruch społeczny. Teoretycznie tak. Teoretycznie, bo wraz z zamykaniem się kolejnych spółdzielni, wraz z przekształcaniem ich w spółki, tracimy majątek społeczny.
Majątek spółdzielni, stworzony nie tylko w czasach PRL-u, ale także korzeniami tkwiący w ruchu spółdzielczym zaborów i II Rzeczypospolitej, teraz pozbawiony społecznej, demokratycznej kontroli ze strony członków, może być przedmiotem niekorzystnych przekształceń własnościowych (zgodnie z ideą spółdzielczą powinien być przekazywany na rzecz innych spółdzielni). W „Raporcie o spółdzielczości polskiej" opisano ten proces dosadnie: „Najczęściej dochodzi wówczas do przejęcia dorobku kilku pokoleń przez wąską grupę osób".
Polskie organizacje pozarządowe - stowarzyszenia i fundacje - zostały przez komunizm wywłaszczone z majątku. Tylko nielicznym organizacjom społecznym (poza Kościołem katolickim) udało się odzyskać mienie. Majątek spółdzielczy mógł być nadzieją na to, że przynajmniej część tego kapitału wypracowanego na innej niż kapitalistyczna zasadzie pozostanie własnością społeczną. Mleko się jednak właściwie już wylało.
Radość organizacji przedsiębiorców prywatnych ze zmian w prawie spółdzielczym pokazuje, że są jeszcze spółdzielnie, które mają duży potencjał rozwojowy. Najprawdopodobniej, zostanie on jednak wykorzystany do wsparcia prywatnego biznesu, dla którego przecież sektor spółdzielczy miał być przeciwwagą.
O stratach dla tradycji ruchu społdzielczego już nawet nie chce mi się pisać.
Piotr Frączak, ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl